Karlowe Wary to największe i najbardziej znane czeskie uzdrowisko. Swój rozkwit przeżyło na przełomie XIX i XX wieku za czasów cesarza Francisza Józefa. Do Karlsbadu, jak je wtedy nazywano przybywała śmietanka towarzyska z całej Europy. Przyciągały ich tu źródła gorących wód leczniczych.
Podobno źródła odkrył sam cesarz Karol IV podczas polowania na jelenia. Zranione zwierzę skoczyło do gorącego źródła, a jego rany uległy natychmiastowemu wyleczeniu. To oczywiście legenda. Gorące źródła były znane już dużo wcześniej lecz okoliczni mieszkańcy sądzili, że są trujące i woleli nie zapuszczać się w te strony. Faktem jest, że w 1350 r. cesarz postanowił przy jednym ze źródeł założyć osadę, którą potem od jego imienia nazwano Karlowe Wary. Rozkwit Karlowych Warów nastąpił w wieku XIX. Kurowali się tu m.in. austriaccy cesarze: Franciszek II i Franciszek Józef, a także sławni poeci, pisarze i kompozytorzy.
Tuż przed I wojną światową wypoczywało tu 70 tys. ludzi rocznie, a miasto zmieniło się nie do poznania. Większość starych budynków została zburzona, a na ich miejscu powstało setki nowych. Dzięki temu Karlowe Wary słyną dziś z bogato zdobionych secesyjnych kamienic. Z tego powodu miasto bardziej przypomina Wiedeń lub Pragę z przełomu XIX i XX wieku niż niewielkie polskie uzdrowiska.
Gorące źródła dla zdrowia
Miasto jest położone na rzeką Teplá, która płynie przez jego centrum i otoczone górami. Kuracjuszy przyciągają tu głównie źródła gorących wód – jest ich dwanaście. Ich temperatura dochodzi do 73 C i to właśnie gorące źródła tryskające z głębokości ok. 2 km przyczyniły się do szybkiego rozwoju miasta. Wody zdrojowe są bezpłatne i można się ich napić w specjalnie wybudowanych pijalniach zwanych kolumnadami. W centrum miasta jest ich pięć: Sadowa, Targowa, Młyńska, Zamkowa i Zdrojowa. Większość z nich to prawdziwe cuda architektury. Najpiękniejsze to Sadowa – wykonana jest z misternie kutego żelaza i zaprojektowana przez wiedeńskich architektów oraz Młyńska z wysokimi marmurowymi arkadami.
Wody są wykorzystywane do leczenia m.in. schorzeń układu pokarmowego, cukrzycy, paradontozy, chorób układu ruchu, wątroby, trzustki i dróg żółciowych. Służą także pacjentom powracającym do zdrowia po chorobach onkologicznych. Kuracjuszy popijających wodę z dzbanków można spotkać głównie w starym parku zdrojowym lub na promenadzie ciągnącej się wzdłuż rzeki.
Czasami można spotkać tam nawet gwiazdy światowego kina, a to dlatego, że latem organizowany jest tu międzynarodowy festiwal filmowy. Artyści najczęściej nocują w luksusowym Grandhotelu Pupp z końca XIX w. na końcu pasażu.
Przed pandemią i wojną w Ukrainie w Karlowych Warach często było tu słychać język rosyjski. To wszystko dzięki… carowi Piotrowi Wielkiemu, który przebywał tu dwukrotnie w latach 1711-1712 i spopularyzował uzdrowisko wśród swoich rodaków. Nawet jeden z punktów widokowych na wzgórzu okalającym miasto nosi jego imię, a turyści mogą tam podziwiać jego popiersie i tablicę pamiątkową. Innym śladem obecności Rosjan jest zabytkowa Cerkiew Świętych Piotra i Pawła z roku 1897.
Ale Karlowe Wary to nie tylko lecznicze źródła. Jest tu także muzeum oraz huta szkła Moser, gdzie można się z bliska przyjrzeć pracy szklarzy. Huta powstała w 1857 roku, a już 20 lat później jej wyroby trafiły na dwór cesarza austriackiego Franciszka Józefa I. Produkty huty Moser zagościły także u innych koronowanych głów. Spotykane były m.in. na dworze króla Edwarda VII i szacha Mozaffara ad-Dina. Huta miała też swoje przedstawicielstwa handlowe w Ameryce i do dziś słynie z ręcznie wykonywanych wyrobów. Na miejscu można kupić produkowane tu szklane cudeńka. Najdroższe z nich, ręcznie grawerowane kieliszki, kosztują ok. 700 euro za sztukę. Ale są i tańsze… Dlatego własnie przed wizytą w hucie warto odwiedzić znajdujące się obok muzeum, gdzie można obejrzeć najciekawsze wyroby huty i nie płacić za nie! W muzeum zaprezentowana jest 160 letnia historia szkła Moser. Huta posiada obecnie cztery sklepy firmowe, w których dostępne są ich produkty.
Co ciekawe w hali fabrycznej temperatura jest tak duża, że każdy pracownik ma prawo dla ochłody wypić w ciągu dnia… cztery piwa! Podobno jest ono bezalkoholowe, ale trudno to sprawdzić, a widok pełnych kufli stojących przed piecami hutniczymi naprawdę szokuje.
Warto też zajrzeć do niewielkiego miasteczka Cheb położonego niedaleko Karlowych Warów. Jest ono zaliczane do najpiękniejszych w całych Czechach. Zachowało się w nim wiele zabytków z okresu średniowiecza, m.in. gotycki kościół pod wezwaniem św. Mikołaja oraz kamienice kupieckie z XIII wieku. W jednej z nich zamordowano księcia Albrechta von Wallensteina (1634).
Trzynaste źródełko
Karlove Vary słyną także z likieru ziołowego Becherovka. Mówi się nawet, że jeśli woda z żadnego z dwunastu źródełek nie pomoże to trzeba spróbować tej z trzynastego, czyli… becherovki. Jej produkcję, według własnej receptury rozpoczął w 1807 r. miejscowy lekarz Jan Becher. Początkowo likier traktowany był jako lekarstwo i można go było kupić jedynie w miejscowej aptece, ale już w 1841 r. rozpoczęto masową produkcję tego trunku. Jego receptura przechowywana jest w sejfie i znają ją tylko dwie osoby. Spotykają się raz w tygodniu. Ważą wtedy i mieszają ze sobą zioła oraz korzenie, a potem mieszanka wsypywana jest do worków i na tydzień zanurza w kadziach z alkoholem.
O historii najsłynniejszego karlowarskiego wyrobu można się więcej dowiedzieć w muzeum Jana Bechara. Na koniec zwiedzania obowiązkowy punkt to degustacja trunku. Jak tłumaczy przewodnik, Bacherowka najlepiej smakuje w temperaturze -10 C. I w takiej temperaturze nam ją podano. Spróbowaliśmy i okazało się, że przewodnik miał rację!
Tekst: Mirosław Mikulski
Zdjęcia: Mirosław Mikulski, CzechTourism Polska – shutterstock_Igartist 79