Wyspa stała się popularna wśród Polaków dzięki celebrytom i telewizyjnym gwiazdom, które przylatywały tu na urlop i reklamowały jej uroki. Niestety nie spotkaliśmy żadnej z nich, ani słynnego „Wojtka z Zanzibaru”, który je zapraszał. Okazało się jednak, że wypoczywa tu sporo naszych rodaków. Przyciąga ich słońce, egzotyka i dobre hotele. Można tu wypoczywać przez cały rok, a niektórzy twierdzą, że to prawdziwy raj na ziemi. Oczywiście raj dla turystów… Miejscowych nikt o to nie pytał.

Na wyspę trafiliśmy dzięki uprzejmości biura turystycznego Join UP! Polska, które od niedawna działa na naszym rynku i oferuje m.in. wycieczki na Zanzibar. Jak się okazało, hotele, co wszystkich zaskoczyło, są tu bardzo luksusowe i odgrodzone od świata zamkniętą bramą, a bezpieczeństwa gości strzegą… Masajowie ubrani w tradycyjne stroje. Zwykle przyjeżdżają oni tu z Tanzanii lub Kenii i jak na prawdziwych wojowników przystało, każdy z nich ma bliznę na twarzy, co jest oznaką waleczności i nie ma kilku przednich zębów. Podobno to dlatego, że wtedy łatwiej gwiżdże się na krowy… Ich narodowym tańcem jest skakanie, co często prezentują w hotelach – kto wyżej skoczy, tym jest atrakcyjniejszy. Atrakcyjna Masajka powinna być z kolei ogolona na łyso.

Zanzibar leży na Oceanie Indyjskim około 40 km od wschodniego wybrzeża Afryki i ma burzliwą historię. Niegdyś należał do Portugalczyków, a później do sułtanów Omanu. W 1856 roku oderwał się od Omanu i utworzono tu Sułtanat Zanzibaru. W 1890 wyspa objęta został brytyjskim protektoratem. 10 grudnia 1963 Zanzibar wraz z inną wyspą Pembą uzyskał niepodległość jako sułtanat, a już 12 stycznia 1964 wybuchła tu rewolucja, w wyniku której sułtana obalono. 26 kwietnia 1964 roku Zanzibar utworzył wraz z Tanganiką nowe państwo – Zjednoczoną Republikę Tanzanii.

Wpływy portugalskie, arabskie, brytyjskie na nawet indyjskie widać tu wyraźnie w architekturze. Zwłaszcza w Stone Town, czyli najstarszej dzielnicy stolicy wyspy, miasta Zanzibar, która znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Zwiedzanie Kamiennego Miasta nie jest łatwe, gdyż ulice są tu wąskie, nie mają nazw i łatwo się pogubić! Domy są ponumerowane i dzięki temu dostarcza się do nich pocztę. Wędrówkę zaczynamy od muzeum Freddiego Mercurego, słynnego wokalisty grupy Queen. Urządzono je w domu, w którym podobno przyszedł on na świat 5 września 1946 roku jako kolejne dziecko indyjskich imigrantów. Nazywał się wtedy Farrokh Bulsara. Na Zanzibarze razem z rodzicami spędził osiem lat życia, ale gdzie dokładnie mieszkał tego tak naprawdę nie wiadomo.

Kręcąc się po wąskich uliczkach nasze zaciekawienie budzą liczne zabytkowe drzwi nabite mosiężnymi kolcami. Podobno jest ich ponad 500, ale nie liczyliśmy. To tradycja przywieziona z Indii, gdzie ochraniano w ten sposób dom przed słoniami. Na Zanzibarze słoni nie ma, a kolce służą do ozdoby i były oznaką bogactwa właściciela domu. Jedną z takich kamienic jest Tippu Tip’s House – budynek, którego właścicielem był Tippu Tip (1832-1905), najpotężniejszy handlarz żywym towarem na wyspie, który zmonopolizował także handel kością słoniową. Naprawdę nazywał się Ḥamad ibn Muḥammad ibn Jumʿah ibn Rajab ibn Muḥammad ibn Saʿīd al Murjabī, a jego przydomek można tłumaczyć, jako “zbieracz bogactwa”.

W przeszłości Stone Town było bowiem centrum handlu niewolnikami. Przypomina o tym katedra anglikańska – zbudowana w latach 70. XIX wieku w miejscu, w którym znajdował się targ niewolników. W podziemiach kościoła można zobaczyć cele, w których ich przetrzymywano, a na jego tyłach Pomnik Niewolnictwa z 1998 roku. Przedstawia on czterech niewolników i nadzorcę. Chociaż oficjalnie niewolnictwo zostało zakazane w 1873 roku, proceder ten trwał na Zanzibarze aż do 1907 roku i zakończył się dopiero kilka lat po śmierci Tippu Tipa.

Tuż nad brzegiem oceanu, znajduje się zabytkowy Old Fort, znany także jako Arab Fort. To jedna z głównych atrakcji turystycznych w mieście. Fortyfikacje zostały zbudowane ok. 1700 roku przez arabskich Omańczyków, w miejsce istniejącego tu wcześniej portugalskiego fortu. W XIX wieku zamieniono go na więzienie, a obecnie znajduje się tu muzeum, w którym można zobaczyć wiele eksponatów związanych z historią wyspy. Są też stragany z pamiątkami i często odbywają się tu różne festiwale i koncerty.

Po wizycie w forcie warto odpocząć w pobliskim Forodhani Park znanym także jako Forodhani Gardens i przejść się głównym deptakiem miasta, który ciągnie się wzdłuż wybrzeża. W parku znajduje się wiele stoisk z lokalnymi przysmakami, takimi jak ryby czy owoce morza. Z pobliskiego portu można się wybrać w krótki rejs łodzią na po oceanie lub odwiedzić Wyspę Więzienną, położoną ok. 6 km od miasta. Ma ona około 800 metrów długości i 230 metrów szerokości i w przeszłości była wykorzystywana jako więzienie dla niewolników. Obecnie jest popularnym celem wycieczek i słynie z kolonii żółwi morskich. 

Nie wolno zapomnieć o wizycie na bazarze Darajani Market, najbardziej znanym targu w mieście. Można tu kupić świeże ryby, owoce, warzywa, przyprawy oraz pamiątki. Targ robi wrażenie na każdym turyście swoją egzotyką, ponieważ w niewielkim stopniu przypomina to, do czego przyzwyczailiśmy się w Europie. Nie ma tu lodówek i świeże ryby sprzedawane są wprost z betonowych lub drewnianych lad niemal na ulicy.  

Po kilkugodzinnym spacerze warto się posilić. W wielu hotelach bary i restauracje znajdują się na tarasach, z których można podziwiać łodzie i statki pływające w porcie. My zajrzeliśmy do zabytkowego Africa House Hotel, którego wnętrze przypomina czasy brytyjskiej dominacji kolonialnej na wyspie, a z tarasu na pierwszym piętrze widać ocean. Popularny jest też restauracja Livingstone znajdująca się na plaży przy bulwarze nadmorskim. To na cześć doktora Davida Livingstone’a (1813-1873), odkrywcy i podróżnika, który mieszkał na wyspie zanim wyruszył w swoją ostatnią wyprawę na kontynent w poszukiwaniu źródeł Nilu. Tam zmarł na febrę, ale to już inna historia…

Tekst i zdjęcia: Mirosław Mikulski