Myślę, że pewnie można by wymienić więcej „naj”  po spacerze z przewodnikiem uliczkami zabytkowego centrum Koszyc. Ale to właśnie ona rzuca się na pierwszy rzut oka i jest widoczna z daleka — gotycka katedra św. Elżbiety,  leżąca najdalej na wschód katedra w Europie. A w niej królewskie schody, kopia płaczącej ikony z miasta Máriapócs, relief przedstawiający Sąd Ostateczny, krypta Franciszka II Rakoczego oraz (jedyny w Europie) ołtarz w całości wykonany z metalu, poświęcony pamięci ofiar pierwszej wojny światowej, wykonany z broni użytej w tej wojnie. Dookoła katedry, wzdłuż ulicy Hlavnej – stary ratusz, teatr Państwowy, muzeum archeologiczne, śpiewająca fontanna, kolumna morowa oraz Wschodniosłowacka Galeria Sztuki. Eviva l’arte – chciałoby się rzecz po odwiedzeniu tych wszystkich obiektów. Nie zabrakło wątku historycznego – przy pomniku anioła trzymającego herb Koszyc w dłoniach, dowiedzieliśmy się, że tenże herb w 1369 roku Koszyce otrzymały od króla Ludwika I Węgierskiego jako pierwsze miasto w Europie.
Co równie ciekawe, zawiera on połowę polskiego orła, którego do herbu miasta dodał Władysław II Jagiellończyk – w tym miejscu nasz słowacki przewodnik przytoczył powiedzenie „Polak, Słowak, dwa bratanki”, które podkreśla przyjazne i bliskie relacje między Polakami a Słowakami, z czym bezsprzecznie wszyscy się zgodziliśmy. I na co nasza polsko-słowacka ekipa była najlepszym przykładem.

Katedra Świętej Elżbiety, (sk: Dóm svätej Alžbety), fot. Paweł Hamela

Po przeżyciu kulturalno-artystycznych doznań, wartym do odwiedzenia miejscem jest Muzeum Najstarszego Maratonu w Europie – Koszyckiego Maratonu Pokoju, gdzie zobaczymy kameralną, aczkolwiek bardzo interesującą i multimedialną wystawę poświęconą jego historii i przebiegowi. W tym miejscu po raz kolejny pojawi się „Naj”, – jest to Najstarszy Maraton w Europie, w roku 2024 świętował 100-lecie istnienia. Z racji, że odbywa się corocznie w październiku, nie mieliśmy okazji obejrzeć zmagań maratończyków na żywo, ale za to rywalizację piłkarzy reprezentacji Francji i Niemiec w półfinałowym Meczu Mistrzostw Europy U-21 w Piłce Nożnej 2025 owszem, co było niezapomnianym, sportowym wrażeniem. Tym razem lepsza była reprezentacja Niemiec.

Całkowicie ukontentowani miejską częścią naszej wizyty u południowych sąsiadów, rozpoczęliśmy eksplorację terenów koszyckiego kraju, w którym zdecydowanie pierwsze skrzypce grało piękno przyrody oraz jej owoce. Przedsmakiem tego była wizyta w Ogrodzie Botanicznym (jeszcze w Koszycach), gdzie mieliśmy okazję podziwiać najróżniejsze gatunki roślin, pochodzących z całego świata. Jednak crème de la crème ogrodów,jak zgodnie całą, dziennikarską grupą stwierdziliśmy, była motylarnia, a w niej setki latających nad głowami motyli. Naszym faworytem został niebieski, uwieczniony na zdjęciu powyżej. Uwierzcie, nie było to łatwe zadanie. Ale taka rola fotografa – chwytać momenty. A te, w którym motyle siedziały w miejscu, były bardzo ulotne.  Następny punkt w naszej marszrucie stanowiło wspaniałe, okazałe i rozległe po horyzont pole lawendy – Levanduľová farma BeLavende. Żeńska część ekipy większość czasu spędziła na robieniu sesji zdjęciowej – faktycznie, trudno wyobrazić sobie lepszy plan zdjęciowy. Gospodarze, niezwykle gościnni przywitali nas zimnymi trunkami, oczywiście o smaku lawendy i z pasją opowiedzieli o swoich włościach oraz ich ofercie turystycznej. W tym miejscu organizują nawet festiwal, który w bieżącym roku odwiedziło kilka tysięcy uczestników! Poszerzyliśmy również swoją wiedzę o licznych właściwościach lawendy. Jej nazwa pochodzi od łacińskiego słowa “lavare“, oznaczającego myć, co nawiązuje do jej tradycyjnego użycia w kąpielach i kosmetykach. W języku kwiatów lawenda oznacza szczęście i miłość.

Tacy właśnie – szczęśliwi, z podarkami z lawendy w rękach, ruszyliśmy w trasę do miejsca, które definitywnie kojarzy się ze Słowacją – winnica, dokładniej Pivnica Orechová. Wraz z gospodarzem podążyliśmy w stronę rozległych, 56 hektarów winorośli, która w promieniach słońca okazale prezentowała się na tle pięknych, górskich szczytów. Ogrznai promieniami słońca, zeszliśmy do piwnicy, której wnętrza zapewniły upragnione ochłodzenie. Gospodarz zaprezentował swoje najbardziej skryte egzemplarze butelek wina. Nie obyło się oczywiście bez degustacji i ciekawostek na temat każdego gatunku i rodzaju próbowanego trunku.

Następny punkt programu, ku uciesze wszystkich okazał się niezwykle wakacyjny i letni. Odwiedziliśmy obiekt o nazwie Wake Vinnay  – kompleks hotelowo-wypocznkowy, usytuowany nad brzegami jeziora Vininskiego. W iście rajskich okolicznościach, spróbowaliśmy swoich sił na Wake Boardzie i Stand up paddle. Z różnymi efektami. Ruszyliśmy w stronę kolejnej winnicy, po drodze zatrzymując się w Pension Aqua Maria, gdzie zapoznaliśmy się z bogatą ofertą turystyczno-wypoczynkową oraz ciekawymi rozwiązaniami – hotelami kapsułowymi, z których rozpościerała się panorama na okoliczne górskie wierzchołki. My mieliśmy to szczęście, że akurat słońce zachodziło za ich horyzont, zapewniając nam niesamowity spektakl.  Dotarliśmy do wisienki na torcie dzisiejszego dnia – winiarni Ostrožovič. W jej piwnicach, których wnętrze do złudzenia przypominało mi filmową Komnatę Tajemnic z serii o Harrym Potterze, zastaliśmy coś co większość z nas zdziwiło- wszechobecną pleśń na ścianach i suficie. Ale, jak się okazało, nie zwykłą, ba – szlachetną pleśń! Wina botrytyzowane, czyli właśnie takie, które powstały z gron zaatakowanych szlachetną pleśnią, to wina słodkie, deserowe o bursztynowej barwie. Są to przede wszystkim znakomite Tokaje, których degustacja stanowiła zwieńczenie dzisiejszego dnia. Pokaz somelierski w anturażu takim jak ten ze zdjęcia poniżej, to niezapomniane przeżycie smakowe i wizualne zarazem.

Słowem podsumowania – Koszyce oraz ich okoliczne regiony to miejsca, które każdy pasjonat kultury, sztuki, sportu, gór, wody oraz oczywiście wyjątkowego wina, musi wpisać na swoją bucket list. Klimat i różnorodność, to coś, co zdecydowanie zapamiętam z tej wspaniałej podróży. Aczkolwiek mam nadzieję, że artykuł powyżej to wystarczająca zachęta do zabukowania biletu lotniczego do Koszyc. Loty z Warszawy do Koszyc są trzy razy w tygodniu.

Autor: Paweł Hamela